pimke
Administrator
Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 1:43, 04 Gru 2005 Temat postu: Niewinny sen i bezsenny winny człowiek |
|
|
Cytat ten pochodzi z jednego z listów Franza Kafki do Mileny Jesenskiej. List ten został napisany w kwietniu lub maju 1920r. w Meran, gdzie Kafka od kwietnia przebywał w sanatorium. By zrozumieć kontekst, w jakim została użyta wspomniana wypowiedź, przytoczę list w całości. Cytat ten różni się od tego w przytaczanym poniżej tłumaczeniu Feliksa Konopki, bowiem przetłumaczyłem go sam z j.niemieckiego.
Kwiecień/Maj 1920, Meran
"Droga Pani Mileno!
W pierwszym rzędzie proszę, aby Pani czasem bez mojej woli nie wyczytała tego z mego listu: mniej więcej od czternastu dni trwam w stale potęgującej się bezsenności. Zasadniczo nie biorę tego zbyt poważnie, takie okresy przychodzą i mijają, i zawsze mają o kilka przyczyn więcej, niż trzeba (śmieszna rzecz, według Baedekera przyczyną taką może być także powietrze merańskie), nawet gdy te przyczyny są czasem ledwie dostrzegalne, w każdym razie czynią człowieka tępym jak kloc i niespokojnym jak leśne zwierzę.
Ale mam jedno zadośćuczynienie. Pani spała spokojnie, wprawdzie jeszcze "dziwacznie", wprawdzie jeszcze wczoraj było "czucie się nieswojo", ale jednak spała spokojnie. Gdy więc wśród sen przechodzi obok mnie, wiem, dokąd zmierza, i przyjmuję to. Byłoby zresztą głupio stawiać opór. Sen jest istotą najniewinniejszą, a człowiek bezsenny najbardziej winną.
I temu bezsennemu człowiekowi dziękuje Pani w swoim ostatnim liście. Gdyby bez znajomości rzeczy przeczytał ktoś obcy, musiałby pomyśleć: "Cóż to za człowiek! W tym wypadku zdaje mu się, że góry przenosił". A on tymczasem nic nie zrobił, ani palcem (oprócz palca piszącego) nie ruszył, żywi się mlekiem i przysmakami, nigdy nie widząc przed sobą "herbaty i jabłek" - a choćby nawet często widział - pozwala rzeczom toczyć się swoim biegiem, a górom stać na miejscu. Czy Pani zna historię o pierwszym sukcesie Dostojewskiego? Jest to historia, która bardzo wiele mówi, a którą ja ponadto cytuję tylko dla wygody, ze względu na wielkie nazwiska. Bowiem jakaś historia z pobliża albo większej jeszcze bliskości miałaby takie same znaczenie. Zresztą nie pamiętam już tej historii dokładnie, nawet nazwisk. Dostojewski pisał swoją pierwszą powieść Biedni ludzie. Mieszkał podówczas z zaprzyjaźnionym literatem Grigoriewem. Ten widział co prawda całymi miesiącami na stole mnóstwo zapisanych kartek, manuskrypt jednak dostał do rąk dopiero, gdy powieść była ukończona. Przeczytał ją, był zachwycony i nic nie mówiąc Dostojewskiemu, zaniósł ją sławnemu podówczas krytykowi Niekrasowowi. Następnej nocy, o godz. 3 ktoś dzwoni do drzwi Dostojewskiego. Do pokoju wpadają Grigoriew i Niekrasow, ściskają i całują Dostojewskiego. Niekrasow, który nie znał go do tej pory, nazywa go nadzieją Rosji, spędzają jedną, dwie godziny na rozmowie dotyczącej przeważnie powieści i dopiero nad ranem się żegnają. Dostojewski, który zawsze noc tę nazywał najszczęśliwszą w swoim życiu, stoi w oknie, patrzy za nimi, nie może opanować się i zaczyna płakać. Zasadnicze jego uczucie, które nie pamiętam już gdzie opisał, było mniej więcej takie: "Cóż za wspaniali ludzie! Jacyż oni dobrzy i szlachetni! A jaki ja jestem podły! Gdyby tak mogli wejrzeć we mnie! Jeśli im to tylko powiem, nie uwierzą". To że Dostojewski potem jeszcze postanowił naśladować ich gorąco, to tylko zakrętas, to już tylko ostatnie słowo, które musi mieć niezwyciężona młodość, i nie zależy już od mojej historii. Czy dostrzega Pani Mileno, umysłem nieprzenikniony, tajemniczy pierwiastek tej historii? Zdaje mi się, że jest nim to: Grigoriew i Niekrasow z pewnością nie byli, o ile o tym ogólnie można mówić, szlachetniejsi od Dostojewskiego. Ale teraz niech Pani przejdzie do porządku nad ogólnym poglądem, którego przecież i D. tej nocy nie wymagał, a który w pojedymczym wypadku na nic się nie przydaje, niech Pani skupi uwagę na samym tylko Dostojewskim, a nabierze Pani przekonania, że Gr. i N. naprawdę byli wspaniali, D. zaś nieczysty i nieskończenie pospolity; że Grigoriewowi i Niekrasowowi naturalnie nigdy, nawet częściowo, nie dorówna, a o spłacie ich ogromnego, niczym nie zasłużonego dobrodziejstwa dopieroż nigdy nie będzie mowy. Wprost widać z okna, jak się oddalają, zaznaczając tym swoją niedosięgalność. Znaczenie tej historii zaciera niestety wielkie nazwisko Dostojewskiego. Do czego mnie doprowadziła moja bezsenność? Z pewnością do niczego, co nie byłoby pomyślane w dobrej intencji.
Oddany Franz K.
Źródło: Kafka, Franz, Listy do Mileny, tłum. Feliks Konopka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1993.
Post został pochwalony 0 razy
|
|